Po przesiadce w Buenos wylądowaliśmy w Trelew. Miasto leży na wybrzeżu Atlantyku, w pobliżu półwyspu Valdes. Jest zupełnie inne, mało turystyczne. Port lotniczy przypomina małe, prowincjonalne lotnisko, jakich wiele np. w Indiach (W Iguazu były nawet rękawy). Tu wysiada się z samolotu na ogromnej, płaskiej przestrzeni aby spokojnie przejść do sali przylotów. A tam niepodzianka. Bagaże sprawdzane są pod kątem zawartości nasion, mięsa, nieprzetworzonej żywności. Nic takiego nie ma prawa wjechać do Patagonii.
Jutro pingwiny na Puenta Tombo, potem przejazd na półwysep Valdes. Wypożyczyliśmy samochód (opel corsa z bagażnikiem!) na te 3 dni, kiedy tu będziemy. Drożej niż w Polsce. Za samochód zapłacimy 700 - 800 peso, ale nie będziemy musieli wykupywać zorganizowamych wycieczek. Cenowo wyjdzie podobnie, a będziemy niezależni.
poniedziałek, 24 listopada 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz