czwartek, 27 listopada 2008

Peninsula Valdes

Dzisiejszy dzień poświęciliśmy na objechanie Półwyspu Valdes. I niestety znacznie poniżej oczekiwań. Miejsca udostępnione turystom pozwalają na obserwowanie zwierząt z odległości od kilkudziesięciu do ok dwustu metrów. Kolonia słoni morskich to kilkanaście - kilkadziesiąt sztuk tych olbrzymich fok wylegujących się na plaży. Bez długiego obiektywu nie ma mowy o dobrych zdjęciach. A same słonie fajne. Leżą sobie na plaży, posypują piaskiem przy pomocy płetw i w zasadzie nic więcej im do szczęścia nie potrzeba. Dopiero jak wejdą do wody widać grację z jaką poruszają się w ich ulubionym środowisku.
Byliśmy w miejscu, gdzie orki na fali przypływu częściowo wychodzą na brzeg, aby taką fokę złapać. Niestety orek nie było.
To, co jest udostępnione na półwyspie do oglądania chyba nie jest warte poświęcenia całego dnia. No ale teraz już to wiemy. Z ciekawostek udało się nam zobaczyć pancernika
Od Argentyna

i wielkiego pająka.
Od Argentyna

Poza tym kilka pingwinów Magellana.
Niedługo przejazd do Bariloche, a to już Andy.

środa, 26 listopada 2008

Pingwiny, wieloryby

Chyba wszystkie miejsca w Argentynie, gdzie chroniona jest przyroda, wygladaja podobnie. Ścieżka lub inne miejsce kanalizujące ruch ludzi i cała reszta dookoła. Podobnie jest na Punta Tomba. Krótka, bo nieco ponad kilometrowa Ścieżka poprowadzona jest przez kolonię pingwinów Magellana. To miejsce jest jednym z największych skupisk tego gatunku. Kolonia liczy sobie ponad poł miliona osobników.
Pingwiny maja ok 40 - 50 cm wysokości, sa czarno - białe i mieszkają pod krzaczkami, które porastają step przy wybrzeżu Punta Tomba albo wręcz w dziurach w ziemi.
Od Argentyna
Przechadzają sie po swoim terenie, czasem zamierają w bezruchu albo przekrzywiają łepek na wszystkie strony patrząc na jakichś wielkich dwunogów. Często tez czeszą sobie skrzydła otwartym dziobem. Jak ktoremuś znudzi się stanie, to kładzie się, albo wręcz wali się na ziemie. Zdarza sie też, ze pingwin zamiera w bezruchu i tylko wiatr nim kołysze. Czasem dochodzi do sprzeczek czy bójek, ale częściej jeden ucieka przechodząc do poziomu i pomagając sobie skrzydłami. Pewnie tak jest szybciej.
Mimo, ze scieżka jest krótka, można łatwo spędzic tam kilka godzin obserwując pingwiny. Pomiędzy pingwnami chodzą sobie guanaco (podobne do lamy, tylko szczuplejsze),
Od Argentyna
można obserwować też inne gatunki ptaków.
Od Argentyna

Wstęp na Punta Tombo kosztuje 35 peso od osoby. Jak w całej Argentynie miejscowi maja taniej.
Punta Tombo odwiedziliśmy wczoraj. Dziś przejechaliśmy do Puerto Piramides - małego miasteczka położonego na półwyspie Valdes. Sam wjazd na półwysep kosztuje zagraniczniaka 45 peso plus 5 peso za samochód. W miasteczku wynajeliśmy bardzo ładny pokój za 180 peso (na 3 osoby) i udaliśmy sie na obserwacje wielorybów. Wycieczka kosztuje 180 peso od osoby, natomiast my dostaliśmy zniżkę 15% dzięki temu, że zatrzymaliśmy sie w tym a nie innym hotelu. Wykupiliśmy najdroższą opcję - przejazd pontonem, a nie dużą łodzia. Dzięki temu można podpłynąć bliżej.
Najwiksze ssaki świata robią wrażenie. Ogromne, majestatyczne cielska baraszkujące dostojnie w oceanie. Baraszkujace w szerokim tego słowa znaczeniu. To, co ogladaliśmy to zabawy par w wystawianie płetw, machanie ogonem, pływanie na plecach i inne wariacje zabaw w wodzie. Ponton podpływa blisko, wieloryby sa chwilami o kilka - kilkanaście metrów od nas. Wystawiają nosy i wydmuchują powietrze wraz z kropelkami wody, na których momentalnie tworzy się tęcza. Piękne, wspaniałe zjawisko.
Niestety nie było nam dane widzieć spektakularnych wyskokćw z wody, ale to, co zobaczyliśmy jest satysfakcjonujące. Warte swojej ceny. Szkoda tylko, że na nasz rejs zapisało się ponad 30 osób i ponton był duży. Płynąc w kilka osób, malym pontonem, można byc jeszcze bliżej zwierząt.
Od Argentyna

Kiedy widać, jak te olbrzymy tak bawią się w wodzie, nie sposób sobie wyobrazić, ze można polować na te majestatyczne zwierzęta. Zabijanie takiego piękna to jakieś barbarzyństwo, zresztą jak każde zabijanie nie wynikające z potrzeby obrony własnej lub zaspokojenia głodu. Wydaje sięczasem, ze gatunek ludzki nie dorósł do tego pięknego świata, w którym żyje.
Od Argentyna

Wywołałem na szybko kilka RAWów w aparacie i wrzuciłem tu:
http://picasaweb.google.pl/pcelinski/Argentyna#
Jakość na pewno kiepska, ale daje pewien pogląd. Lepsza wersja po powrocie do domu.

poniedziałek, 24 listopada 2008

To już Patagonia.

Po przesiadce w Buenos wylądowaliśmy w Trelew. Miasto leży na wybrzeżu Atlantyku, w pobliżu półwyspu Valdes. Jest zupełnie inne, mało turystyczne. Port lotniczy przypomina małe, prowincjonalne lotnisko, jakich wiele np. w Indiach (W Iguazu były nawet rękawy). Tu wysiada się z samolotu na ogromnej, płaskiej przestrzeni aby spokojnie przejść do sali przylotów. A tam niepodzianka. Bagaże sprawdzane są pod kątem zawartości nasion, mięsa, nieprzetworzonej żywności. Nic takiego nie ma prawa wjechać do Patagonii.
Jutro pingwiny na Puenta Tombo, potem przejazd na półwysep Valdes. Wypożyczyliśmy samochód (opel corsa z bagażnikiem!) na te 3 dni, kiedy tu będziemy. Drożej niż w Polsce. Za samochód zapłacimy 700 - 800 peso, ale nie będziemy musieli wykupywać zorganizowamych wycieczek. Cenowo wyjdzie podobnie, a będziemy niezależni.

Reminiscencje z dżungli.

Dziś opuściliśmy Iguazu. O kilku rzeczach jeszcze warto napisać. To, co rzuca się w oczy wszędzie tam, gdzie ziemię wydarto dżungli to kolor gleby. Niesamowicie brązowy, coś pomiędzy miedzianym a rudym. To miejsce wciąż jest niezwykłe, a co dopiero, gdy żyli tu tylko Guarani, bez miast, bez dróg, bez całej otoczki współczesnej cywilizacji.
Park Iguazu, zarówno od strony Argentyny jak i Brazylii jest aż za bardzo udostępniony zwiedzającym. To prawda, że ścieżki, kolejka, autobusy i kładki kanalizują ruch ludzi i umożliwiają zobaczenie niektórych jego cudów, jednak brakuje trochę tej pierwotnej natury, to piękno może przychodzi zbyt łatwo. Nie potrzeba wysiłku ani żeby tam dotrzeć, ani żeby w pełni zobaczyć wodospady. Trochę szkoda.
Jeszcze jedna sprawa, o której nie pisałem. Kuchnia. Argentyna słynie wszak z wołowiny. I nawet ja, nie będąc w ogóle amatorem mięsa, wyrażnie czuję, że to coś innego, niż te sztuczne eurokrowy. Mięso argentyńskie jest chude, miękkie i po prostu smaczne samo w sobie. W miejscach turystycznych jak Iguazu ciężko dostać nawet dania bezmięsne. I oczywiście każda restauracja podaje pizzę...

niedziela, 23 listopada 2008

Wodospady Iguazu

Kto widział "Misję", ten ma pojęcie. Ogromy, długi na 2700 m. skalny uskok o wysokości kilkudziesięciu metrów. I rzeka Iguazu spadająca w dół olbrzymią masą wody. Jeszcze można wyobrazić sobie, jak wyglądało to miejsce bez infrastruktury, bez kładek, ścieżek, zabudowań i dróg. Istotnie, miejsce szczególne, gdzie łatwo o metafizyczne doznania. Huk spadających mas wody i poziomy deszcz rozpryśniętych na skałach kropli. Niesamowite.
Od Argentyna

Od Argentyna

Na obejrzenie Parku Narodowego Iguazu trzeba przeznaczyć minimum dwa dni. Jeden dzień w Argentynie i jeden w Brazylii. Wczoraj cały dzień spędziliśmy po stronie argentyńskiej. Korzystając z kładek i ścieżek podeszlismy do najciekawszych miejsc. Najdłuższa kładka prowadzi nad Garganta del Diablo, czyli diabelską gardziel. To miejsce, z którego widzać z góry jak rzeka spada w potężny wąwóz. Na unoszących się w powietrzu kroplach wody prawie zawsze widać nie tylko łuk, ale prawie pełny krąg tęczy.
Można też popłynąć pontonem powyzżej wodospadów. Wycieczka zachwalana jako "a trip through the untouched jungle" ma niewiele wspólnego z reklamą, ale udało nam się zobaczyć małego kajmana, tukana, wysokie na kilkanaście metrów kępy bambusów. Warto było.
Od Argentyna

Pływaliśmy też u podnóża wodospadów. To dobra wycieczka, jeżeli ktoś potrzebuje prysznica. Przed wejściem na wielki ponton z potężnymi silnikami każdy dostaje bardzo szczelną torbę na rzeczy (coś jak produkty Ortlieba), którym woda moze zaszkodzić. Ponton podpływa prawie pod wodospady, a uczestnicy mają kąpiel.
Strona brazylijska jest zupełnie inna. Widzimy wodospady z drugiego brzegu wąwozu, z daleka. Można zauważyc ogromną przestrzeń, na ktorej rozciąga sie katarakta. I choć są miejsca "mokre", to nie tak bardzo, jak po drugiej stronie. Można też zobaczyć diabelską gardziel z zupełnie innej perspektywy, nie z góry a na wprost.
Ciekawe jest spojrzenie z gory. Krótki, bo kilkunastominutowy przelot śmiglowcem nad wodospadami dopełnia calosci wrażen i daje całościowy obraz wodospadów Iguazu.
Ceny sa dosyć wysokie. Wejście do parku po stronie argentynskiej - 60 peso, ponton nad wodospadem - 35 peso, ponton pod wodospadem - 75 peso. Po stronie brazylijskiej wejście kosztuje 20 reali. Helikopter - 210 reali. Można placić za wszystko rownież walutą argentynską albo dolarami lub euro.
I uwaga techniczna. Jeżeli chodzi o dostęp do internetu to Indie (patrz ladakh-2007.blogspot.com) znacznie wyprzedzają Argentynę.

piątek, 21 listopada 2008

Warszawa - Rzym - Buenos Aires

Wczoraj wylecieliśmy z deszczowej Warszawy. Kilka godzin oczekiwania w Rzymie i wystartowaliśmy do Buenos Aires. Lot opóźnił się o ponad godzinę. 14 godzin w samolocie i lądujemy w Buenos Aires. Słonecznie, temperatura 22 stopnie. W stosunku do Warszawy 3 godziny różnicy czasu.
Argentyna. W tym roku jest nas troje. Marta, Piotr i Piotr. Nasz plan to Wodospady Iguacu, półwysep Valdes - tam obserwacje pingwinów, orek, wielorybów i innej fauny. Potem już Andy - Lake District, Torres Del Paine, Fitz Roy. W Torres del Paine i w okolicach Fitz Roy planujemy 2 kilkudniowe trekkingi w wariancie wędrówki z całym wyposażeniem na plecach. Noclegi w namiocie. Na końcu 3 dni w Buenos Aires. Mamy na to 4 tygodnie. Za godzinę lot do Iguacu. Jak do tej pory nie mamy problemów z niewielkim nadbagażem.
Wyjazd jest stosunkowo drogi. Bilety do Argentyny to ok 4000 zł. Bilety na przeloty wewnętrzne podobnie. Pozostałe koszty poniesione przed wyjazdem to ubezpieczenie (ok. 280 zł.), szczepienia, zakupy przedwyjazdowe. Razem kilkaset zł.
Ceny w Argentynie są zbliżone do naszych. 1 USD to ok. 3 peso, a więc przeliczać jest łatwo (dolary na wyjazd kupiłem po 3.04). Z pierwszych obserwacji wynika, że warto korzystać z bankomatów.