poniedziałek, 1 grudnia 2008

Bariloche

Pojawiły się pewne opóźnienia we wpisach. Ale tak czasem jest. Wkrótce będzie dłuższa przerwa, bo pójdziemy na trekking. A na razie ostatnie dni.
27 listopada wyjechalismy z Puerto Madryn do Bariloche w Andach. Tym razem pojechaliśmy autobusem nocnym sypialnym. Sypialnym, ponieważ siedzenia rozkładają się tak, jak w samolotach w biznes klasie na długich lotach. Można się normalnie położyć i spać. A że na całej szerokości autobusu są 3 a nie 4 miejsca, więc każdy ma dosyć przestrzeni.
Dojeżdżamy 28 około południa. Bariloche to miasto typu Zakopane. Komercyjne, nastawione na przyjeżdzających latem i zimą. Ale mimo wszystko dosyć przyjemne, choć drogie. W zasadzie jesteśmy jeszcze przed sesonem, stąd sensowna cena za przyjemny hotelik - 40 peso. Dzień schodzi nam na zakupy map, wypożyczenie samochodu i rozejrzenie się po mieście.
Okolica przypomina Norwegię albo Szwajcarię. Góry wystające z wąskich i długich jezior przypominają scenerię fiordów.
Patagonia słynie również z czekolady (jak Szwajcaria). W BAriloche odwiedziliśmy sklep, któy jest połączony z wytwórnią w taki sposób, że klienci mogą widzieć końcowy etap produkcji czekoladek.
Od Argentyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz